Nowy nam miłościwie panujący rok uznać chyba można na dobre za rozpoczęty. Bale, karnawały, imprezy.
Co rusz, na blogach pojawiają się podsumowania, zestawienia i mój ostatnio ulubiony temat - postanowienia.
Czytam o dietach, o sportach, o rozwoju intelektualnym czy osobistym, o poszerzeniu horyzontów, o poszerzaniu listy mast hewów... Czytam z przyjemnością, choć nie ukrywam, że przyjemność ta wypływa chyba z pobudek czysto masochistycznych ;) Przed oczami stają mi moje postanowienia z ostatnich lat - oklepane, nudne, powtarzalne i do bólu przeiwdywalne:
-schudnąć - najlepiej tak z 40kg ;)
-wrócić do biegania
-nauczyć się chodzić na obcasach
-zaszaleć z fryzurą i postawić na nowy kolor włosów
-nosić sukienki
-regularnie chodzić na masaż kręgosłupa
-malować paznokcie u dłoni
-czytać więcej książek
-odciąć w końcu pępowinę i wychodzić bez dziecka
-rzucić palenie
Wymieniać mogę jeszcze... obiecuję, że byłoby długo i nudno ;)
Co z tych postanowień zostaje? Po krótkim locie (chyba w kosmos!) wracam na ziemię, wracam do codziennej bieganiny i ... tu uwaga, bo będzie zaskakująco i nieprzeciętnie!.... nie zmienia się nic ;D
Maska z napisem 'OD JUTRA BĘDĘ LEPSZA' ląduje pod nogami, górę bierze lenistwo, brak czasu, wygodnictwo i Bóg jeden wie co tam tylko jeszcze.
Po co więc to całe aj waj??? Po co się spinać, rozmyślać, planować, obiecywać skoro samo słowo "postanowienia" nafaszerowane jest moją pewnością, że i tak nic z tego nie będzie? ;)
Idąc za M. Peszek chce się powiedzieć pieprzę was postanowienia...
Na brzegu wanny więc dziś wieczorem usiadłam i dumałam... Wszak listę jakąś mieć trzeba, bo o czym będę rozmyślać 31.12.2013 wznosząc toast, do czego się wtedy odwołam dokonując rocznej analizy pod wpływem procentów ;)
Więc kochani moi, w tym roku maski nie zakładam i moja lista postanowień na rok 2013 prezentuje się następująco:
- będę ważyć tyle, ile będzie wskazywać waga w dniu 31.12.2013 -
ni mniej ni więcej - obiecuję!
- nie będę chodzić na obcasach, bo to przecież deformuje kręgosłup, powoduje haluksy i jak tu w szpilkach jechać z młodą na zakupy do TESCO czy wesoło hasać na placu zabaw? :)
-nie będę biegać, bo nie mam kiedy-rano nie chce mi się wstać, w dzień młoda nie pozwala, a wieczorem jestem już za bardzo zmęczona
- na masaż kręgosłupa chodzić nie będę, bo mimo, że boli to da się jeszcze żyć - lepiej za te pieniądze kupić sobie nową torebkę, bo przecież ZARAz wypuszczą jakieś nowe szoper begi :D
- nie będę robiła nic nowego z włosami. po co skoro we fryzurze, którą mam jest mi dobrze?!
-nie będę nosić sukienek-mało praktyczne rozwiązanie przy próbie poskromienia 3 letniego człowieka błyskawicy
-nie będę malować paznokci u rąk! po co skoro i tak większość czasu moje dłonie albo babrają się w piaskownicy, albo w plastelinie, albo mące, albo w garnkach?
-nie będę czytać więcej książek, bo do biblioteki mam za daleko-10 min spacerkiem lepiej przeznaczyć na sprawdzenie co na pudelku ;)
- i nie do cholery jasnej nie będę odcinać młodej pępowiny - za kilka miesięcy pójdzie do przedszkola, będzie już taka dorosła! :P a ja wtedy wrócę do ludzi, do 'bywania na salonach', będę cale dnie spędzać na tęsknocie za nią, więc to ostatnia szansa, by nacieszyć się sobą ;)
-nie rzucę palenia, bo... nie! :)
no i tak te moje postanowienia noworoczne wyglądają.
postaram się sumiennie wypełniać, a jeśli nie wyjdzie (jak co roku) - no cóż... może choć ten jeden raz wydadzą mi się zasadne...
w tym roku nie zakładam maski 'od jutra będę lepsza'
pozdrawiam
Jus
No i tak trzymać :) oby do przodu i aby zdrówko było !!!! pozdro
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje postanowienie:))
OdpowiedzUsuń