środa, 30 stycznia 2013

MAŁE CZARNE czyli Schwarzkopf, Schauma, Krem i Olejek


Te czarne buteleczki to dla mnie totalna nowość. Nie tylko ze względu na serię, ale i na firmę, ponieważ nigdy nie używałam szamponów z Schwarzkopf. Zachęcona ładnymi buteleczkami i opisem producenta oczywiście zaryzykowałam. Już niedługo recenzja. Na chwilę obecna mogę jedynie powiedzieć, że linia ma delikatny i przyjemny zapach. Poniżej opis producenta dla zainteresowanych :)

Schwarzkopf, Schauma, Krem i Olejek, Szampon do włosów łamliwych i rozdwajających się. Kremowa formuła szamponu z olejkiem arganowym, o zapachu kwiatu wanilii, regeneruje zniszczone partie włosów i rozdwajające się końcówki. Zredukowana łamliwość i wygładzone włókna włosów. Formuła z intensywnie pielęgnującymi proteinami przywraca włosom utracone proteiny.

Schwarzkopf, Schauma, Krem i Olejek, Odżywka regeneracyjna do włosów łamliwych i rozdwajających się. Schauma z cennym olejkiem arganowym i kwiatem wanilii jest sekretną bronią przeciwko rozdwojonym końcówkom i łamliwym włosom.Formuła dogłębnie penetruje włókna włosa, gdzie regeneruje ubytki i zapobiega kolejnym uszkodzeniom. W widoczny sposób naprawia zniszczone końcówki.

Pozdrawiam,
Mag

wtorek, 29 stycznia 2013

BARWY SZCZĘŚCIA czyli Air Wick Multicolor


Świeczki zawsze poprawiają mi nastrój, ze względu na dobry klimat jaki tworzą w pomieszczeniu oraz zapach, który sprawia, że zimowe dni stają się o wiele przyjemniejsze :) Zdecydowanie najwięcej używam ich w zimie. Po raz kolejny skusiłam się na świeczkę Air Wick Multicolor, ponieważ uwielbiam jej zapach, bardzo długo i ładnie się wypala. Dodatkowym atutem jest opakowanie, które po wypaleniu świeczki możemy wykorzystać do innych celów. Pierwszą kupiłam jakiś rok temu KLIK i do momentu pisania tego posta nawet nie wiedziałam, że znów skusiłam się na ten sam zapach ;)


A jakie są Wasze ulubione zapachy? Może polecicie mi jakąś fajną świeczkę?


Pozdrawiam,
Mag

niedziela, 27 stycznia 2013

NASZA ZIMA NIE JEST ZŁA czyli moja zimowa pielęgnacja


Nie lubię zimy, bo wtedy skóra mojej twarzy i rak strasznie się przesusza. Ostatnio w walce z zimnem pomagają mi moi zimowi ulubieńcy ;)
Krem do rak niby zwyczajny, ale jak żaden inny naprawdę sprawia, że moje ręce nie odczuwają zimna Avene Cold Cream - Creme Mains KLIK.


Kolejne dwa odkrycia to sprawka Jus, która pokazała mi te produkty i zachęciła do ich użytkowania ;) Krem rewitalizujący - Yves Rocher Cure Solutions - Anti –Fatigue Soin Vitalité 24h KLIK oraz maseczka nawilżająca GLY MASQUE z firmy GlySkinCare, o której Jus pisała tutaj KLIK. Obydwa produkty sprawiają, że moja buzia jest gładka i nawilżona.



I ostatni produkt Himalaya Herbals Refreshing Fruit Mask KLIK, czyli odżywcza maseczka owocowa do skóry normalnej i suchej. Zakupiona ze względu na bardzo dobre doświadczenia z innymi produktami tej marki. Tym razem znów strzał w dziesiątkę, bo to dla mnie bardzo dobry kosmetyk.


A jakie są Wasze sposoby na zimową porę?


Pozdrawiam,
Mag

sobota, 26 stycznia 2013

Rossmann, Lilibe Cosmetics, Peelingpads mit Peeling Perlen - recenzja


Przyznam szczerze, że płatki Lilibe Cosmetics z peelingującymi perełkami zakupiłam z ciekawości. Nigdy nie byłam zwolenniczką takich wynalazków, ale cena była dość niska, więc pomyślałam czemu nie? ;)




Płatki są dość duże i mają naprawdę dużo ścierających drobinek. Nie są zbyt ostre, więc nie podrażniają twarzy. Co ciekawe, drobinki pozostają cały czas na płatku. Sam pomysł bardzo mi się podoba, bo teraz peeling mechaniczny mogę zrobić przy użyciu mojego żelu do mycia buzi. Stosuję je również po użyciu peelingu enzymatycznego - świetnie usuwają złuszczony naskórek. Płatki są solidnie wykonane - nie "rozchodzą" się podczas przecierania twarzy. Myślę że to również dobry pomysł podczas podróży, kiedy musimy ograniczyć ilość kosmetyków. Jeśli zobaczycie je na półce to polecam kupić, bo moim zdaniem to naprawdę świetny produkt w przystępnej cenie.

A jakie są wasze ostatnie kosmetyczne odkrycia z Rossmanna?

Pozdrawiam,
Mag

piątek, 25 stycznia 2013

NIE MA WODY NA PUSTYNI czyli GlySkinCare, Gly Masque, Maseczka nawilżająca (3% kwasu glikolowego)

NIE MA WODY NA PUSTYNI 

Zima w pełni: na dworze mróz, a w domach kaloryfery aż skwierczą... To trudny czas dla naszej skóry. Na takie warunki może reagować zaczerwienieniem, swędzeniem, przesuszeniem. W takim okresie staram się postawić na łagodną pielęgnację - odstawiam peelingi z drobinkami i przerzucam się na te enzymatyczne, stosuję bardziej treściwe w składzie kremy, stawiam na dodatkowe nawilżenie.

Bardzo długo szukałam idealnej maseczki nawilżającej. Przez pewien czas moją faworytką była Hydraphase La Roche Posay. Jednak od kiedy w ręce wpadła mi GlySkinCare Gly Masque laroszkowe love chwilowo się wypalilo ;)

Informacje producenta o Gly Masque znajdziecie tutaj KLIK 


 Maskę przed użyciem należy dobrze wstrząsnąć, aby połączyć składniki. Konsystencję ma raczej rzadką, ale absolutnie nie przeszkadza to w nakładaniu. Zapach trudny do określenie, ale nie jest intensywny. Producent zaleca pozostawienie maski na twarzy 10 minut - ja chodzę z nią 30 minut, czasem nawet 45. Nie omijam okolic oczu, ponieważ nigdy ich nie podrażniła, a efekt odżywienia i nawilżenia tych miejsc był świetny.
Po zmyciu maska zostawia powłoczkę na twarzy, taki jakby tłusty? filtr. Nie staram się tej warstewki dodatkowo zmywać, nakładam na nią krem i tak zakonserwowana kładę się spać ;)
Jakie efekty osiągam po jej zastosowaniu?
Skóra jest doskonale nawilżona, zmiękczona i wygładzona, wszelkie podrażnienia znikają, twarz nabiera blasku, a drobne zmarszczki stają się mniej widoczne. Czyli szał jest ;) Maska nie zapycha, a wydaje mi się, że radzi sobie nawet z małymi krostkami sprawiając, że znikają szybciej.


Jedyny minus jaki znalazłam to cena. Za tubkę 50g trzeba zapłacić ok 74zł. Jednak moim zdaniem, mając w pamięci efekty i tak się opłaca :)

Podsumowując - rewelacyjny produkt, który polecam każdemu bez względu na wiek i stan cery (polecana jest też osobom z trądzikiem). Ja pewnie kupię ponownie, bo dobijam już dna. Choć kusi mnie też przetestowanie maseczki Avene ;)

To moja piewrsza styczność z kosmetykami tej firmy i jestem bardzo ciekawa jak radzą sobie inne ich produkty.

Znacie tę markę? Używałyście już czegoś od nich? 
Jakie są Wasze ulubione maski nawilżające?

Pozdrawiam
Jus

czwartek, 24 stycznia 2013

WŁOS MA GŁOS czyli jak dbam o swoje włosy

 
Dziś zapraszam Was na posta dotyczącego mojej pielęgnacji włosów.
w roli głównej wystąpią:
  • szampon Gliss Kur Marrakesh Oil & Coconut
  • kuracja regenerująca Loreal Elseve Total Repair 5 Instant Miracle
  • maska Kerastase Nutritive Nutri - Thermique
  • grzebień z szeroko rozstawionymi zębiskami i klips 
  • czepek kąpielowy
  • pączuś i opaska 
O moich włosach chętnie pisałabym w samych superlatywach. Marzenia. Niestety są zniszczone ciągłym farbowaniem, suche, gęste i grube czyli trudne w pożyciu. Próbowałam już wielu produktów. Od Avonów i Oriflamów, przez to co znaleźć można w każdym markecie czy drogerii na salonach fryzjerskich kończąc. Jakie są efekty tych poszukiwań?

Przez bardzo długi czas używałam całej serii kosmetyków Kerastase Nutritive. Sprawdzały się bardzo dobrze. Są dosyć drogie to fakt, jednak na moje włosy działały doskonale. Po pewnym czasie jednak czupryna przyzwyczaiła się do dobrego i ponownie zaczęła się buntować. 

W chwili obecnej używam różnych szamponów przeznaczonych do włosów suchych i zniszczonych. Obecnie w mojej łazience mieszka Gliss Kur Marrakesh Oil & Coconut. 
 
 
Zapach dość intensywny-typowy dla Gliss Kurów, nie utrzymuje się jednak długo. Pieni się dobrze. Dobrze radzi sobie z oczyszczaniem. Wydajny. Pozostawia włosy odżywione. Dobry produkt za niezbyt wygórowaną cenę.
 


Po umyciu głowy szamponem zawsze używam odżywki. Moim ostatnim odkryciem jest kuracja regenerująca Loreal Elseve Total Repair 5 Instant Miracle.
 
 
   Nigdy nie miałam tak dobrego kosmetyku do włosów. Jest genialna i wszystkie Kerastasy się przy niej chowają :) Po kilku sekundach od nałożenia włosy robią się pod palcami wręcz aksamitne w dotyku i bez trudu można je rozdzielić ręką. 
Nakładam ją na całą długość włosów, rozczesuję grzebieniem, spinam klipsem i wskakuję pod prysznic. 
 
 
Po kąpieli odżywkę dokładnie zmywam :) Włosy są idealne - świetnie odżywione, jedwabiste w dotyku, nie notuję żadnych problemów z rozczesaniem. Po prostu ideał! Rozważam wykupienie całej palety produktu przy najbliższej wizycie w Makro ;D - w razie gdyby komuś przyszło do głowy ten produkt wyfofać, bo wtedy chyba przyjdzie mi zgolić głowę na łyso ;))) Polecam z ręką na sercu :)
 


Raz w tygodniu nakładam maskę Kerastase Nutritive Nutri-Thermique do włosów grubych.
 

 
 Doskonale odżywia i pielęgnuje. Na głowę czepek, ręcznik i 45 minut paradowania w turbanie :)
 

Po zastosowaniu tej maski moje włosy są w wyraźnie lepszej kondycji-odżywione, nawilżone i mięciutkie. Maska ma bardzo intensywny, ale przyjemny zapach, który dość długo utrzymuje się na włosach. Jest bardzo wydajna - wystarczy nanieść niewielką ilość, aby osiągnąć dobry efekt. Polecam. My na pewno długo się nie rozstaniemy ;)

I na koniec moja codzienna fryzura ;)
Nie jest skomplikowana - włosy albo związane albo kok na pączku, który nie raz ratował mnie opresji. Jako osoba wiecznie wszędzie spóźniona, opanowałam do perfekcji upinanie pączkowego koka bez wsuwek na jednym cyklu świetlnym w korku ;D Do tego prawie zawsze cieniutka opaska - nie cierpię włosów merdających mi przed oczami ;)


Do czesania używam szczotki Tangle Teezer Aqua Splash, o której pisałam Wam tutaj KLIK

I to tyle. Jak widzicie moje zabiegi pielęgnacyjne nie są zbyt wyszukane ;) Raz na miesiąc lub raz na dwa miesiące odwiedzam salon fryzjerski, gdzie farbuję odrosty i funduję sobie rytuał z kosmetykami Kerastase. Dobiera mi je wtedy fryzjer, który jest moim mistrzem ;) Nigdy jeszcze nie wyszłam od niego zawiedziona.

Jak wygląda Wasza pielęgnacja włosów? Macie swoich włosowych ulubieńców, bez których nie wyobrażacie już sobie życia ;) 

Pozdrawiam
Jus

środa, 23 stycznia 2013

MASKARADA czyli maseczki z SUPER PHARM


Witajcie
dziś o maseczkach, które znalazłam w Super Pharm: 
  • Beauty Formulas, Chocolate Deep Cleansing & Nourishing Mask (Odżywcza maseczka głęboko oczyszczająca)
  • Beauty Formulas, Apricot, Deep Cleansing Self Heating Mask (Głęboko oczyszczająca maseczka rozgrzewająca)
  •  Montagne Jeunesse, Tea Tree Face Spa (Maseczka z ekstraktem z drzewa herbacianego)
Każda z tych maseczek była dla mnie nowością. 
Jak się sprawdziły? Zapraszam do lektury ;)

Na pierwszy ogień poszła Beauty Formulas, Apricot, Deep Cleansing Self Heating Mask 


Zapach daleki od morelowego - sztuczny i mdlący. Kolor jak widzicie - landrynkowy.
Problem z nią pojawił się już podczas nakładania. Maseczka ma bardzo rzadką konsystencję. Przy końcu nakładania przeklinałam w duchu, że nie wycisnęłam jej najpierw do jakiejś miseczki, aby dopiero później nakładać na twarz. Może wtedy było by łatwiej? Następnym razem będę mądrzejsza. Ale zaraz, zaraz... Następnego razu już na pewno nie będzie! 
To nie maseczka, to jakaś masakra! Wszystko spływało mi z twarzy, kapało na ubrania, ręce. Kiedy już zacisnęłam zęby, obłożyłam się papierowymi chusteczkami (pocieszając się, że na pewno efekt wart będzie tej katorgi) i w duchu obmyślałam maila ze skargą do producenta, dystrybutora i kogo tam jeszcze, maseczka spłynęła mi do oka! Tego było za dużo. Nie muszę chyba pisać jak to rozgrzewające cudo podziałało na moją gałkę oczną. Zmyłam. Efektu wow nie było. Jedyne co zostało to podrażnione oko. 
Podsumowując - polecam gorąco!!!! dla Waszych wrogów lub osób szukających podniet sado-masochistycznych.... Nie zawiedziecie się!
Niżej obietnice producenta i skład dla zainteresowanych.



 

Następna w kolejce była Beauty Formulas, Chocolate Deep Cleansing & Nourishing Mask 


 Tutaj nauczona doświadczeniem, maseczkę najpierw elegancko przełożyłam do pojemniczka, a dopiero później nałożyłam na twarz :)
Ta maseczka to jednak zupełnie inna bajka - zapach budyniu czekoladowego, nie za rzadka, kolor budyniowy ;)
Do tej saszetki na pewno kiedyś wrócę - czysty, czekoladowy relaks. Po upływie około 15 minut maseczka zastyga zmieniając kolor. Po zmyciu twarz wygładzona i nawilżona. Efektu oczyszczającego nie zauważyłam, ale i tak było to baaardzo przyjemne doświadczenie - polecam :)
Niżej opis producenta i skład


   

No i czas na najlepsze, czyli ostatni będą pierwszymi ;) Montagne Jeunesse, Tea Tree Face Spa (Maseczka z ekstraktem z drzewa herbacianego)


Z saszetki wyjmujemy solidnie nasączoną tkaninę, Zapach intensywny, duży rozmiar maski pozwala dokładnie pokryć całą twarz.


Z maseczką da się chodzić, jednak zdecydowanie lepiej "przylega", jeśli znajdziemy czas na leżakowanie ;)
Po zalecanym czasie tkaninę ściągamy i wmasowujemy delikatnie w skórę to co na buzi zostało, a następnie zmywamy. Efekt wow był - wyglądałam jak po godzinnej drzemce :) - skóra rozjaśniona, twarz wygładzona, ukojona i zrelaksowana. Dodać jeszcze trzeba bardzo przyjemne uczucie chłodzenia, które po zmyciu maski utrzymuje się jeszcze jakiś czas orzeźwiając i dodając energii. Polecam, bo sama zmierzam kupić jeszcze nie jedną saszetkę ;)
Niżej co przeczytamy na opakowaniu.


 

No i tak te moje eksperymenty wyglądały :)

Znacie te maseczki? Macie jakieś swoje numery jeden wśród tych sprzedawanych w saszetkach?

Pozdrawiam 
Jus

wtorek, 22 stycznia 2013

Z PIEKŁA RODEM czyli Barwa, Siarkowa Moc, Specjalistyczny antybakteryjny szampon przeciwłojotokowy - recenzja


Barwa, Siarkowa Moc, Specjalistyczny szampon antybakteryjny przeciwłojotokowy. Szampon przeciwłojotokowy polecany jest do mycia i pielęgnacji włosów z problemami łojotokowymi. Specjalnie dobrany zestaw składników aktywnych dokładnie oczyszcza skórę oraz usuwa nadmiar łoju i obumarły naskórek. Szampon wspomaga również redukcję łupieżu. 

Regularne stosowanie szamponu znacznie poprawia kondycję i wygląd włosów, ułatwia ich rozczesywanie, nadaje połysk i elastyczność. Odpowiednia kompozycja zapachowa neutralizuje woń 
siarki pozostawiając przyjemny, świeży zapach. Może być stosowany do włosów po trwałej ondulacji i farbowaniu.
Właściwości:
- reguluje pracę gruczołów łojowych zmniejszając wydzielanie sebum,
- hamuje rozwój mikroorganizmów,
- skutecznie zwalcza łojotok i zapobiega jego ponownemu powstawaniu,
- wspomaga redukcję łupieżu,
- przywraca naturalne pH skóry,
- nie podrażnia, nie uczula, nie wysusza skóry głowy.
Efekt likwidacji objaw łojotoku i poprawy stanu skóry widoczny po 3 tygodniach. Przebadany dermatologicznie w konsultacji z gabinetem fryzjerskim.




Dużo przeczytałam negatywnych opinii na jego temat i muszę stanowczo powiedzieć, że się z nimi nie zgadzam. Szampon bardzo dobrze myje skórę głowy i włosy. Jest bardzo wydajny (na zdjęciu 2 tygodniowe zużycie przy codziennym myciu bardzo długich włosów) i po jego użyciu nawet nie muszę używać odżywki. Konsystencja na początku wydawała mi się bardzo rzadka, ale przy dłuższym stosowaniu naprawdę mi ona odpowiada. A i jeszcze jeden plus za...



...piekielnie wygodne w użyciu otwarcie ;) Niby nic, a jednak przy codziennym użytkowaniu bardzo ułatwia sprawę. Pierwszy raz się z takim otwarciem spotykam i bardzo mi się podoba ;)

Używałyście tego szamponu? Znacie kosmetyki Barwa?

Pozdrawiam,
Mag

poniedziałek, 21 stycznia 2013

ROZBIERZ MNIE! czyli BOURJOIS, Déshabillez Moi!


Prawdopodobnie nie spotkacie tego produktu w sklepach stacjonarnych. Ja spotkałam się z nim przypadkiem - w sklepie internetowym - podczas świątecznych zakupów i postanowiłam wypróbować... Żel (zgodnie z opisem producenta) jest z dodatkiem imbiru, ma doskonale nawilżać i wygładzać, a dzięki zawartości Ylang Ylang i przypraw dodawać nam energii.



Przyznam szczerze, że pięknie pachnie i cudownie się nim myje, ale żadnego kopa energetycznego nie dostałam :) Butelka wygodna i dzięki kulce na szczycie opakowania bardzo łatwo się ją otwiera. Żel dość gęsty i wydajny. Na zimne zimowe wieczory nadaje się idealnie! Zapach utrzymuje się na skórze zaledwie chwilę, ale mi to w zupełności wystarczy.

Cena - około 18zł.

To co? Rozbierzecie się przed tym Francuzem? ;)
A może znacie już żelowe buteleczki Bourjois?

Pozdrawiam,
Mag

niedziela, 20 stycznia 2013

you know I'm no good czyli o moich noworocznych postanowieniach


Nowy nam miłościwie panujący rok uznać chyba można na dobre za rozpoczęty. Bale, karnawały, imprezy.
Co rusz, na blogach pojawiają się podsumowania, zestawienia i mój ostatnio ulubiony temat - postanowienia.
Czytam o dietach, o sportach, o rozwoju intelektualnym czy osobistym, o poszerzeniu horyzontów, o poszerzaniu listy mast hewów... Czytam z przyjemnością, choć nie ukrywam, że przyjemność ta wypływa chyba z pobudek czysto masochistycznych ;) Przed oczami stają mi moje postanowienia z ostatnich lat - oklepane, nudne, powtarzalne i do bólu przeiwdywalne:

-schudnąć - najlepiej tak z 40kg ;)
-wrócić do biegania
-nauczyć się chodzić na obcasach
-zaszaleć z fryzurą i postawić na nowy kolor włosów
-nosić sukienki
-regularnie chodzić na masaż kręgosłupa
-malować paznokcie u dłoni
-czytać więcej książek
-odciąć w końcu pępowinę i wychodzić bez dziecka
-rzucić palenie
Wymieniać mogę jeszcze... obiecuję, że byłoby długo i nudno ;) 

Co z tych postanowień zostaje? Po krótkim locie (chyba w kosmos!) wracam na ziemię, wracam do codziennej bieganiny i ... tu uwaga, bo będzie zaskakująco i nieprzeciętnie!.... nie zmienia się nic ;D
Maska z napisem 'OD JUTRA BĘDĘ LEPSZA' ląduje pod nogami, górę bierze lenistwo, brak czasu, wygodnictwo i Bóg jeden wie co tam tylko jeszcze.

Po co więc to całe aj waj??? Po co się spinać, rozmyślać, planować, obiecywać skoro samo słowo "postanowienia" nafaszerowane jest moją pewnością, że i tak nic z tego nie będzie? ;)
Idąc za M. Peszek chce się powiedzieć pieprzę was postanowienia... 

Na brzegu wanny więc dziś wieczorem usiadłam i dumałam... Wszak listę jakąś mieć trzeba, bo o czym będę rozmyślać 31.12.2013 wznosząc toast, do czego się wtedy odwołam dokonując rocznej analizy pod wpływem procentów ;)
Więc kochani moi, w tym roku maski nie zakładam i moja lista postanowień na rok 2013 prezentuje się następująco:

- będę ważyć tyle, ile będzie wskazywać waga w dniu 31.12.2013 - 
ni mniej ni więcej - obiecuję!

- nie będę chodzić na obcasach, bo to przecież deformuje kręgosłup, powoduje haluksy i jak tu w szpilkach jechać z młodą na zakupy do TESCO czy wesoło hasać na placu zabaw? :)

-nie będę biegać, bo nie mam kiedy-rano nie chce mi się wstać, w dzień młoda nie pozwala, a wieczorem jestem już za bardzo zmęczona

- na masaż kręgosłupa chodzić nie będę, bo mimo, że boli to da się jeszcze żyć - lepiej za te pieniądze kupić sobie nową torebkę, bo przecież ZARAz wypuszczą jakieś nowe szoper begi :D

- nie będę robiła nic nowego z włosami. po co skoro we fryzurze, którą mam jest mi dobrze?!

-nie będę nosić sukienek-mało praktyczne rozwiązanie przy próbie poskromienia 3 letniego człowieka błyskawicy

-nie będę malować paznokci u rąk! po co skoro i tak większość czasu moje dłonie albo babrają się w piaskownicy, albo w plastelinie, albo mące, albo w garnkach?

-nie będę czytać więcej książek, bo do biblioteki mam za daleko-10 min spacerkiem lepiej przeznaczyć na sprawdzenie co na pudelku ;)

- i nie do cholery jasnej nie będę odcinać młodej pępowiny - za kilka miesięcy pójdzie do przedszkola, będzie już taka dorosła! :P a ja wtedy wrócę do ludzi, do 'bywania na salonach', będę cale dnie spędzać na tęsknocie za nią, więc to ostatnia szansa, by nacieszyć się sobą ;)

-nie rzucę palenia, bo... nie! :)

no i tak te moje postanowienia noworoczne wyglądają.
postaram się sumiennie wypełniać, a jeśli nie wyjdzie (jak co roku) - no cóż... może choć ten jeden raz wydadzą mi się zasadne...

w tym roku nie zakładam maski 'od jutra będę lepsza'


pozdrawiam
Jus